Jeździec bez głowy

  • Wydrukuj
  • Email
  • Jeździec bez głowy. W listopadzie, jak tradycja każe, odwiedzamy groby naszych bliskich zmarłych. Pamiętając o tych co już odeszli, a czasem ze zwykłej ludzkiej ciekawości, warto odwiedzić cmentarz w Makowisku. Z pozoru typowy, jakich wiele w powiecie jarosławskim, lecz kiedy pochylimy się nad pochówkami, dostrzeżemy wyróżniający się w swej bryle kamienny pomnik w formie złamanej kolumny......Przy wejściu po lewej stronie, znajduje się kwatera oficera austriackiego Theodora Kerkowa, który zginął 24 maja 1915 r. Jak głosi miejscowe podanie, oficer pochowany został bez głowy. Trudno dziś ustalić stan faktyczny tej historii sprzed 95 lat, jednak w przybliżeniu wygląda następująco: porucznik Kerkow dowódca 4 kompanii toczył zacięty pojedynek z żołnierzem rosyjskim. Żołnierz rosyjski jednym ruchem szabli ściął głowę porucznika. Jeszcze przez jakiś czas koń niósł ciało oficera, stąd pochówek odbył się bez głowy. Przez mieszkańców Makowiska nazywany jest zatem - jeźdźcem bez głowy. O fakcie tym dowiedziała się jego narzeczona Meta Grebin, która zakochana w poruczniku wystawiła pomnik kolumnowy z inskrypcyjnym wierszem:Czerwone płatki maku wzdychając opadają na Twoje ręce,Czerwone szczęście błyszcząc staje i przed wieczorem idzie ku gorącu,Chce młode słońce pozdrowić i leży cicho i pada Ci do nóg.Inna wersja zdarzenia przekazuje, że głowę porucznikowi urwał wybuch pocisku, ale obecnie czy to ma znaczenie? Ważne, że ziemia tego cmentarza przyjęła ciała wielu żołnierzy obu armii - Austriaków i Rosjan a w szczególności Polaków wcielonych do tych formacji.Ziemia Jarosławska kryje jeszcze wiele ciekawych nie do końca wyjaśnionych wydarzeń z okresu I i II wojny światowej. Niestety wiele z nich już nie poznamy, niektóre winniśmy rozwiązać, bo jeszcze żyją świadkowie. A może uda się poznać historię przydrożnego znaku zamkniętej przeszłości, wysokiego postumentu wykonanego z obciosanego głazu, podtrzymującego niegdyś może świętą figurę albo krzyż. Kto był jego fundatorem - nie wiadomo. Górnej części brak od dziesiątków lat, czas zatarł inskrypcję pisaną cyrylicą, mimo tego kamienny świadek wciąż trwa na łuku drogi wiodącej z Jarosławia do Makowiska. View the embedded image gallery online at: https://powiat.jaroslawski.pl/aktualnosci/item/271-bez_glowy#sigProIdf0d95b41bd
W listopadzie, jak tradycja każe, odwiedzamy groby naszych bliskich zmarłych. Pamiętając o tych co już odeszli, a czasem ze zwykłej ludzkiej ciekawości, warto odwiedzić cmentarz w Makowisku. Z pozoru typowy, jakich wiele w powiecie jarosławskim, lecz kiedy pochylimy się nad pochówkami, dostrzeżemy wyróżniający się w swej bryle kamienny pomnik w formie złamanej kolumny......

Przy wejściu po lewej stronie, znajduje się kwatera oficera austriackiego Theodora Kerkowa, który zginął 24 maja 1915 r. Jak głosi miejscowe podanie, oficer pochowany został bez głowy. Trudno dziś ustalić stan faktyczny tej historii sprzed 95 lat, jednak w przybliżeniu wygląda następująco: porucznik Kerkow dowódca 4 kompanii toczył zacięty pojedynek z żołnierzem rosyjskim. Żołnierz rosyjski jednym ruchem szabli ściął głowę porucznika. Jeszcze przez jakiś czas koń niósł ciało oficera, stąd pochówek odbył się bez głowy. Przez mieszkańców Makowiska nazywany jest zatem - jeźdźcem bez głowy. O fakcie tym dowiedziała się jego narzeczona Meta Grebin, która zakochana w poruczniku wystawiła pomnik kolumnowy z inskrypcyjnym wierszem:

Czerwone płatki maku wzdychając opadają na Twoje ręce,
Czerwone szczęście błyszcząc staje i przed wieczorem idzie ku gorącu,
Chce młode słońce pozdrowić i leży cicho i pada Ci do nóg.

Inna wersja zdarzenia przekazuje, że głowę porucznikowi urwał wybuch pocisku, ale obecnie czy to ma znaczenie? Ważne, że ziemia tego cmentarza przyjęła ciała wielu żołnierzy obu armii - Austriaków i Rosjan a w szczególności Polaków wcielonych do tych formacji.

Ziemia Jarosławska kryje jeszcze wiele ciekawych nie do końca wyjaśnionych wydarzeń z okresu I i II wojny światowej. Niestety wiele z nich już nie poznamy, niektóre winniśmy rozwiązać, bo jeszcze żyją świadkowie. A może uda się poznać historię przydrożnego znaku zamkniętej przeszłości, wysokiego postumentu wykonanego z obciosanego głazu, podtrzymującego niegdyś może świętą figurę albo krzyż. Kto był jego fundatorem - nie wiadomo. Górnej części brak od dziesiątków lat, czas zatarł inskrypcję pisaną cyrylicą, mimo tego kamienny świadek wciąż trwa na łuku drogi wiodącej z Jarosławia do Makowiska.