Żarzący się ledwo ogarek rzęził resztką swej mocy, kiedy płowożółty żuraw był w połowie epopei. Już to pierwsze zdanie tegorocznego dyktanda, napisanego przez dr Grażynę Błachowicz-Wolny z Uniwersytetu Rzeszowskiego, pokazuje jego stopień trudności. A dalej nie było łatwiej… XI Jarosławskie Potyczki Ortograficzne, wraz z ceremonią ogłoszenia wyników i wręczenia nagród, odbyły się 12 grudnia 2018 r., tradycyjnie w Bibliotece Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno-Ekonomicznej w Jarosławiu. Tekst dyktanda czytała Ilona Małek, dziennikarka TVP3 Rzeszów.
Zobaczcie relację TVP3 Rzeszów. Jest dostępna TUTAJ
Konkurs, jak co roku był adresowany przede wszystkim do młodzieży szkół podstawowych, gimnazjalnych, ponadgimnazjalnych, ale także studentów, mieszkańców miasta, powiatu jarosławskiego i województwa podkarpackiego.
Jego organizatorami byli Starosta Jarosławski, Zespół Szkół Ekonomicznych i Ogólnokształcących w Jarosławiu oraz Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. J. G. Pawlikowskiego w Przemyślu Filia w Jarosławiu. Partnerami konkursu zaś: Burmistrz Miasta Jarosławia, Uniwersytet Rzeszowski i Państwowa Wyższa Szkoła Techniczno-Ekonomiczna w Jarosławiu.
Zwycięzcom XI Potyczek Ortograficznych nagrody wręczali przewodniczący Rady Powiatu Jarosławskiego Stanisław Kłopot, wicestarosta jarosławski Mariusz Trojak oraz wicedyrektor ZSEiO Justyna Nalepa-Harpula.
Kategoria „Szkoła podstawowa i III klasy gimnazjum”
I miejsce Oliwia Ważna (Szkoła Podstawowa Sióstr Niepokalanek w Jarosławiu)
II miejsce Emilia Więcław SP nr 1 w Pruchniku
III miejsce Bartosz Bal SP nr 11 w Jarosławiu
Kategoria „Szkoły ponadpodstawowe”
I miejsce Emilia Matrejek Zespół Szkół Drogowo-Geodezyjnych i Licealnych w Jarosławiu
II miejsce Sandra Kucaba I LO w Jarosławiu
III miejsce Natalia Maryśkowa I LO w Jarosławiu
Kategoria „Uczestnicy – otwarta”
I miejsce Agnieszka Mroczka
II miejsce Agnieszka Sikorska
III miejsce Barbara Wrzesień
Wszyscy zdobywcy I miejsc mogą używać tytułu „Jarosławski Mistrz Ortografii”
Najlepszy wynik (poza konkursem, była laureatem w jednej z poprzednich edycji) – Jadwiga Baran-Mazurkiewicz.
Tekst dyktanda:
Żarzący się ledwo ogarek rzęził resztką swej mocy, kiedy płowożółty żuraw był w połowie epopei. Kutno, miejscowość, skąd pochodził, oddalona była pół mili od miejsca, w którym żył. Był teraz giżycczaninem, ale pół Polakiem i pół Francuzem. Rzadko wracał wspomnieniami do dzieciństwa – był arcymiłym ponaddziewięćdziesięcioletnim ptakiem, a wokół szyi miał bladoniebieskie rozcapierzone pióra. Jasnozielone oczy pochylone nad pożółkłymi, a miejscami szaroburymi kartkami niewiele już dostrzegały. W pamięci miał jednak swoje wyjazdy do Manili, gdzie mieszkała jego żona kukułka (zwana też przez niektórych gżegżółką). Nigdy nie był na Rzeszowszczyźnie, odmierzał probierzem czas, miał w swojej dziupli (a właściwie butwiejącym gnieździe) „Słownik języka polskiego”, „Małą encyklopedię Krakowa”, „Ilustrowaną historię świata”. Był trochę chaotyczny i niezorganizowany, miał uczulenie na herbatę z dziurawca, jadł dżdżownice, utrzymywał kontakty z Polonią amerykańską, uchodził za znawcę astronomii, historii –można rzec, że żył ciekawie i rozrzutnie. Wiedział, że należałoby od czasu do czasu odwiedzić gabinet geriatrii, ale zwlekał z tym, ho, ho, nie wiadomo jak długo. Żartowano z niego, że był niby-poetą. Nikt nie wiedział, że bał się pszczółki Mai, pustułki Grażynki i tego znanego chrząszcza ze Szczebrzeszyna, wszystko to bardzo skrzętnie skrywał, truchlał i drżał, gdy tylko o nich pomyślał. Nigdy nie pił espresso, oranżady, tylko wodę niegazowaną albo z kałuży. Miał talerzyk w różnokolorowe esy-floresy, jaskrawożółtą szkatułkę ze zdjęciem pięknookiej żony i pamiątkami z Białowieży. Raz na jakiś czas grał na waltorni albo harfie i co najmniej raz w roku uczestniczył w konkursie muzycznym.
Teraz, siedząc tak nad ciemnozielonym stołem, spojrzał spode łba wte i wewte, nie chciał napisać quasi-epopei, ale rzetelną i prawdziwą powieść. Rad nierad przystąpił do pisania. Zmitrężył tyle czasu na obserwowaniu przelatującej hałastry kukułek, kiedy był na Pomorzu Zachodnim, a potem na dwuipółtygodniowym urlopie na Kielecczyźnie, że aż się przeraził. Pomyślał, że nigdy nie powstanie kilkudziesięciostronicowe dzieło jego życia. Zjadł krwistoczerwony stek i doszedł do wniosku, że na wpół skończona epopeja będzie go też satysfakcjonowała i nie odmówi sobie ekstrapodróży w ciepłe kraje.
https://powiat.jaroslawski.pl/aktualnosci/item/4625-znamy-jaroslawskich-mistrzow-ortografii#sigProId7cdf3cdc5f