Pod koniec ub. roku Muzeum w Jarosławiu Kamienica Orsettich wzbogaciło się o rzadką XVII-wieczną grafikę oraz dwa datowane na ten sam okres obrazy tzw. szkoły holenderskiej. Nowe nabytki uzupełniają zbiory Muzeum dotyczące historii Jarosławia oraz kultury mieszczańskiej.
Zakupiona do zbiorów Muzeum grafika to sygnowany, czarno-biały miedzioryt. Pochodzi z wydanego w 1692 roku działa pt. Historia Moderna Europae i przedstawia popiersie hetmana Jerzego Sebastiana Lubomirskiego (1616-1667).
- Hetman Lubomirski pojawia się na kartach historii Polski w skrajnie różnych kontekstach, dlatego dziś jest postacią bardzo kontrowersyjną, bardzo różnie odbieraną – mówi Dyrektor Muzeum Konrad Sawiński. –Z jednej strony jest to bohater czasów potopu szwedzkiego, dzierżący hetmańską buławę obok Stefana Czarnieckiego. W obliczu wojny Lubomirski pozostał wierny polskiemu królowi Janowi Kazimierzowi i udzielił mu schronienia we własnych dobrach. Jako dowódca armii, hetman walczył z najazdem aż do chwili wyparcia Szwedów poza granice Rzeczypospolitej i uczestniczył w rokowaniach pokojowych. Z drugiej strony, po zakończeniu wojny Lubomirski opowiedział się w obronie „szlacheckiej wolności” przeciwko reformom ustrojowym planowanym przez króla i jego małżonkę. Bohater z czasów potopu stanął na czele rokoszu, który przeszedł do historii pod nazwą rokoszu Lubomirskiego. W decydującym starciu podczas tej wojny domowej, czyli w bitwie pod Mątwami w 1666 roku, w bratobójczej walce zginęło kilka tysięcy ludzi. Sam Lubomirski, mimo wygranej rokoszan, ukorzył się, emigrował i wkrótce zmarł.
Jak sama postać hetmana Jerzego Sebastiana Lubomirskiego związana jest z Jarosławiem? To jeden z trzech synów Stanisława Lubomirskiego i Zofii z Ostrogskich, córki Aleksandra i Anny Ostrogskiej, uznawanej za najznamienitszą właścicielkę tego miasta. Tym sposobem hetman Lubomirski był właścicielem rozległych majątków, m.in. Jarosławia, Łańcuta i Rzeszowa. Związek hetmana z miastem został podkreślony także na zakupionej przez Muzeum grafice, gdzie Lubomirski podpisany jest po łacinie jako „Pan na Wiśniczu i Jarosławiu”.
Do swojej kolekcji Muzeum zakupiło także dwa holenderskie płótna datowane na koniec XVII wieku.
Jak tłumaczy kustosz w jarosławskim Muzeum Adriana Pobuta, malarstwo holenderskie, rozumiane jako to, które rozwijało się w północnych, protestanckich prowincjach niderlandzkich, czerpało tematy z codziennego życia mieszkańców miast. Kwitła tam gospodarka, rozwijał się handel, także morski. Dobrze sytuowani mieszczanie zamawiali obrazy, którymi ozdabiali wnętrza swoich domów. Te wnętrza były także jednym z tematów, jakie przedstawiano na płótnach, obok pejzaży, martwej natury, czy wnętrz świątyń.
Dwa zakupione przez Muzeum obrazy stanowią całość narracyjną, tworząc w ten sposób dyptyk. Dzieła przedstawiają sceny rodzajowe, które rozgrywają się w scenerii miejskiej i poruszają tematykę mieszczańską, wpisując się tym samym w profil gromadzonych przez naszą instytucję zbiorów – mówi A. Pobuta.
Pamiętać trzeba, że mieszczaństwo, również to jarosławskie, stale aspirowało do życia na wyższym poziomie, reprezentowanym przede wszystkim przez szlachtę. Naśladowano zatem mody nie tylko w ubiorze, ale także w urządzaniu i wyposażaniu wnętrz. Obrazy, traktowane jako towar luksusowy i przedmiot zbytku, znajdowały swoich nabywców wśród zamożniejszego mieszczaństwa, również na jarosławskich wielkich jarmarkach, gdzie przywożone były przez zachodnioeuropejskich kupców.
Po odpowiednim opracowaniu wszystkie zakupione obiekty trafią na wystawy stałe Muzeum, gdzie już wkrótce będzie można je oglądać.
Informacja prasowa (tekst, zdj.) Muzeum w Jarosławiu Kamienica Orsettich